"Matteo" Marta Zbirowska Recenzja #224

Hej, witajcie 

Nie ukrywam, że jestem fanką książek z wątkiem mafijnym. Więc każda książka z tym wątkiem jest dla mnie interesująca. Inaczej nie było i z tą. Jak wypadła? Zaraz wszystkiego się dowiecie :)

Historia Matteo i Bianci, którzy spotykają się w dość dziwnych okolicznościach. On ma za zadanie zakończyć działalność jednego z domów publicznych, w którym właśnie przebywa Bianca. Oszczędza jej życie i zabiera do siebie. Okazuje się, że Bianca jest zaginiona córka człowieka wysoko postawionego w mafii. W zamian za uratowanie jej życia Matteo otrzymuje Biance za żonę. A co tam dalej się działo to przeczytajcie sami :)

Na początku muszę przyznać, że miałam z tą książką mały problem. Bo jak fabuła była fajna i wciągająca, czasem przewidywalna(ale to nie umniejsza jej fajności) to bohaterowie zmieniają swoje nastawienie w ciągu 30 sekund jest irytujące. A ich niektóre zachowanie, bo tak, bez żadnych przemyśleń, refleksji to jak bym czytała historię małych dzieci a nie dorosłych ludzi. Bianca, a dokładnie jej zachowanie, doprowadzało mnie do szału. A jak się ona uspokoiła to zaczął swoje odpaly mieć Matteo. Występowały tu takie bardzo nierealne rzeczy jak np. List przekazany przez nic niezanczacą postać, który został od tak zaakceptowany bez żadnego ale. Serio? Tak działa mafia? No nie wydaj mi się.

Książka z fajny potencjałem, ale nie do końca wykorzystanym. Jest to debiut więc inaczej na niego patrze i mam nadzieję, że kolejna część będzie lepiej dopracowana. Bo historia jest ciekawa i warta uwagi.

Jest to idealna książka dla osób, które dopiero z mafią zaczynają. Dla tych, tak jak ja, którzy siedzą już sporo czasufu w tym wątku będzie średnia.

Nie jest zła, ale mogą być lepsza. Czekam na kolejną część i trzymam kciuki aby była lepsza od tej.

Za możliwość przeczytania tej książki dziękuję wydawnictwu NieZwykłe:) 

 Trzymajcie się;) 

Dane książki: 

Wydawnictwo: NieZwykłe

Rok wydania: 2021

Liczba stron: 254

Moja ocena: 7/10